Artykuł 30 Konstytucji Rumunii
Prawo do wyrażania myśli, opinii lub przekonań oraz swoboda w wyborze środków ich ekspresji w przestrzeni publicznej - jak słowa, forma pisemna, obraz, dzwięk czy inne - są nienaruszalne. wolność każdego dzieła, poprzez slowa, w formie pisemnej, w obrazie, dźwiękach lub poprzez inne śwodki wyrazu w przestrzeni publicznej jest nienaruszalne.
Ponad 20 lat po walce o zagwarantowanie wolności słowa w Konstytucji, protestujący w Rumunii są zmuszeni walczyć o to ponownie, tym razem przed obliczem sądów. Spowodowane to jest przestarzałym prawem, które ze względu na sposób, w jaki jest egzekwowane przez władze, ogranicza konstytucyjne prawo obywateli do swobodnego wyrażania własnego zdania oraz poglądów.
Protest przed parlamentem
Mircea Toma, dziennikarz i aktywista na rzecz swobody wypowiedzi, w maju 2013 uczestniczył wraz z kilkoma kolegami z Active Watch w spontanicznym zgromadzeniu, ogłoszonym na Facebooku. Ludzie zebrali się przed budynkiem parlamentu, w pobliżu Izvor Park. Wydarzenie miało charakter krótkiego i pokojowego protestu, podczas którego ludzie wyrażali swoje opinie zza ogrodzenia parlamentu - nie zostali wpuszczeni do budynku z racji odbywających się tam obrad komisji ds. przemysłu. Protestujący rozeszli się po mniej niż 30 minutach. Miesiąc później, Mircea Toma i kilku protestujących z nim wówczas kolegów otrzymali wezwania do zapłaty grzywny w wysokości 500 lei (około 110 EUR) za ‘uczestnictwo w nielegalnych zgromadzeniu publicznym i odmowę rozejścia się na prośbę żandarmów’.
Mircea zakwestionował słuszność grzywny przed sądem piątej dzielnicy Bukaresztu. Stwierdził, iż trudno tamto wydarzenie nazwać ‘publiczym zgromadzeniem’, gdyż była to tylko grupa 15 niezdecydowanych osób, którym przydarzyło się zatrzymać na chodniku przy ogrodzeniu parlamentu. Prawdą jest, że wyrażali oni swoje niezadowolenie z faktu, iż przedstawiciele społeczeństwa - członkowie komisji ds. przemysłu - odbywali wówczas zamkniętą sesję obrad. Podczas sesji omawiane były poprawki dotyczące prawa górniczego, które to poprawki ułatwić miały prywatnym firmom zmuszanie osób fizycznych, bez ingerencji państwa, do przeprowadzania projektów górniczych.
Wydarzyło sie to w maju 2013, tuż przed ruchem "Razem możemy uratować Rosia Montana”, który zgromadził na ulicach tysiące ludzi. Natomiast podczas wydarzenia, ogłoszonego spontanicznie na facebooku, zebrała się jedynie grupka ludzi, którzy zwykle protestują w kwestiach związanych z ochroną środowiska.
Policja była obecna w większej liczbie niż protestujący i miała bezpośredni wpływ na korzystanie ze swobody wypowiedzi: protestującym nakazano przeniesienie się na chodnik po przeciwnej stronie ulicy oraz zaprzestanie używania transparentów ze sloganami. Strona protestująca nie uzyskała żadnych wyjaśnień co do celowości takich zmian w charakterze protestu. Mircea wraz z jednym z innych uczestników, chwycił transparent i przeszedł na drugą stronę ulicy, korzystając z przejścia dla pieszych obok Parlamentu. Nie pamięta nawet, jaki slogan głosił ów transparent – najprawdopodobniej był to napis: "30 posłów wywłaszcza 21 milionów Rumunów." Podeszło do nich dwóch policjantów, poproszono ich o dokumementy, spisano ich dane osobowe oraz poinformowano, iż przeszli przez ulicę w nieodpowiednim miejscu, choć skorzystali z przejścia dla pieszych.
Zaskarżenie kar
Po kilku minutach, protestujący rozeszli się, a wydarzenie zakończyło się równie pokojowo, jak się zaczęło. Po pewnym czasie jednak pojawiły się kary grzywny. Zostały one zaskarżone w sądzie przez Nicoletę Popescu, prawniczkę z APADOR-CH. Zdecydowała się ona zakwestionować słuszność nałożonych kar nie tylko ze względu na prawo do swobody wyrażania swoich poglądów, ale również ze względu na uchybienia formalne. Zgodnie z procedurą przewidzianą w ustawie 60/1991, policjanci zobowiązani byli do wielokrotnego użycia sygnałów świetlnych i dźwiękowych celem poinstruowania protestujących o konieczności opuszczenia miejsca zgromadzenia. Strategia ta okazała się być skuteczna – przynajmniej w tej sprawie.
Sąd uchylił grzywnę nałożoną na Mircea Toma - jednakże podstawą dla tej decyzji nie było nienaruszalne prawo do swobody wyrażania opinii, w tym przypadku na temat rozczarowującej pracy Parlamentu, lecz nieprawidłowości formalne: żandarmi nie użyli bowiem megafonów ani sygnałów świetlnych celem zmuszenia protestujących do rozejścia się.
Swoboda wypowiedzi została podniesiona wyłącznie przez adwokatów i świadków, sędzia nie uwzględnił jej w swoim orzeczeniu.
"To orzeczenie NIE jest zwycięstwem demokracji!"
Po uchyleniu grzywny z powodu niedopełnienia przez policjantów formalności, Mircea Toma stwierdził: “To orzeczenie nie jest zwycięstwem demokracji. Jest wybitnie rozczarowującym, iż prawo do swobodnego wyrażania swoich poglądów, będące naszym zasadnicznym argumentem, zostało zignorowane przez sąd. Prawdą jest, iż Ustawa 60/1991 odegrała kluczową rolę przy podejmowaniu decyzji. Ustawę tą zresztą otwiera art. 1, gwarantujący obywatelom prawo do swobody wypowiedzi. W dalszym przepisach jednak formułowanych jest szereg dodatkowych warunków, które - jak pokazało nasze doświadczenie sprzed parlamentu - są niezgodne z tą początkową zasadą. Musimy dążyć do zmiany ustawy 60/1991. Potrzebujemy prawa, które w pełni chronić będzie prawo obywateli do swobody wypowiedzi”.
Sprawa Mircei Toma, choć nie może być rozpatrywana w kategoriach zwycięstwa demokracji, zakończyła się pomyślnie. Andreea Petrut nie miała tyle szczęścia –
przegrała ona proces z policją,
w wyniku czego musi zapłacić grzywnę w wysokości 2,000 lei (około 440 EUR) za korzystanie ze swojego prawa do swobody wypowiedzi.